~Perspektywa Brada~
Weszliśmy do tunelu 11-ego.Przyznaję trochę się boję, bo
niestety tu nie mogę liczyć na pomoc rady jestem skazany na swoje i moich
przyjaciół zdolności.
Tunel zdawał się niemieć końca, stopniowo im dalej w głąb
tym ściany były coraz bardziej śliskie i mokre, pokryte dziwną mazią, co jest,
co najmniej dziwne, bo przecież każdy wie, że im głębiej tym powinno się robić
cieplej i coraz bardziej sucho tak jednak nie jest, usłyszeliśmy szmer wody.
Wyszliśmy zza zakrętu, przed naszymi oczami ujrzeliśmy
jezioro z małym wodospadem, mapa nie pokazywała innej drogi tylko tą przez to jezioro,
na szczęście lub na nieszczęście był most z dość chwiejnej konstrukcji
mianowicie zbudowany z lin i z desek.
Byliśmy w połowie mostu, gdy nagle zaczął się trząść, pomimo
tego dalej szliśmy trzymając się mocniej lin, nagle deska zapadła się pode mną
a ja sam runąłem w dół wprost w rwącą wodę.
Chwilowo straciłem kontrolę nad moim ciałem i dałem się
ponieść nurtowi, szybko jednak się otrząsnąłem i złapałem się skały, która
wystawała spod wody.
` Brad żyjesz? ‘Chłopaki patrzyli się z góry `żyje, ale
bywało lepiej, postaram się wydostać się z wody, w oddali widzę półkę skalną,
na której dałbym radę się podciągnąć.``Okej stary to obczaj, co i jak i nie
zabij się po drodze` `postaram się, ale niczego nie obiecuje.` Ponieważ nie
dałbym rady płynąć w tak rwącej wodzie postanowiłem zastosować taktykę,
przypominającą grę w space cadet pinball, w której byłem piłeczką odbijającą
się od wystających skał.
Taktyka okazała się strzałem w dziesiątkę, bo po chwili
chwyciłem skały, podciągając się na niej. Rozejrzałem się i spostrzegłem, że w
ścianie jest dziura, która przechodziła w tunel, postanowiłem zaryzykować i
wejść tam. ‘Chłopaki tu jest tunel ` nie wydurniaj się stary na mapie niczego
nie ma, znajdź lepiej sposób jak się dostać do nas`, `ale ja mówię poważnie tu
jest tunel, ja w chodzę, może się okażę, że prowadzi do was a jak nie to
zawrócę i tu wrócę i w tedy cos wykombinuje, na razie trzymajcie kciuki wchodzę
` Brad nie zaczekaj, łap latarkę my mamy jeszcze jedną ``dzięki ` lekko się
pochylając wszedłem do tajemniczego tunelu `
W tunelu panowała ogłuszająca cisza dla rozrzedzenia jej
zacząłem sobie śpiewać, nawet, gdy by ktoś mnie usłyszał to raczej by nie narzekał,
bo osobiście uważam, że umiem śpiewać tak też uważali moi rodzice. Kiedy byłem
po tam tej stronie świata razem z chłopakami chcieliśmy założyć zespół, byliśmy
całkiem nieźli, mieliśmy małą grupę fanek a dopiero zaczynaliśmy swoją karierę,
podczas trasy promującej zespół, nasz kierowca stracił panowanie nad kierownicą
busa i spadliśmy z klifu, taaaaa nie koniecznie fajna śmierć o ile śmierć może
być fajna.
Tunel robił się coraz bardziej kręty i coraz bardziej było
wyczuwalne zmiana powietrz na coraz bardziej gorący, było wręcz parno.
Szedłem już tak nie wiadomo ile bez mapy, bez świadomości
czy dobrze idę w tunelu, którego rzekomo nie było na mapie z bluzką służącą
teraz za bandanę przewiązaną wokół głowy.
Doszedłem do rozgałęzienia, szczerze miałem na wszystko
wyjebane gdybym miał więcej sił to pewnie bym miał wątpliwości, którą wybrać,
ale teraz nie mam na to sił, więc wybrałem lewe rozgałęzienie.
W połowie nowego tunelu usłyszałem krzyki, które im głębiej
szedłem tym były głośniejsze, pobiegłem.
To, co ujrzałem przypominało piekło, oczywiście bez tych
fajnych gości z rogami i ogonami. Wszystkie ściany były popękane w pęknięciach
tliła się lawa, stalaktyty były czarne z pomarańczowymi kreskami, w których
była lawa, w rogach pomieszczenia były gejzery ognia w środku zaś było jezioro lawy,
nad którym był most wyżłobiony w skale, to właśnie z niego dochodziły krzyki
dwóch dziewczyn, które leżały brzuchem na moście, machając rękoma w dół nad lawą.
Miałem wrażenie, że krew odpłynęła mi z twarzy, kiedy zrozumiałem,
kim są te dziewczyny i czemu krzyczą i machają rękoma, były to Pink i Cloe
próbujące chwycić rękę Bird, która trzymała się tylko jedną ręką mostu, od razu
ruszyłem im z pomocą.
Bird krzyknęła, po czym puściła się się mostu, ale w
ostatnim momencie ją chwyciłem.
` jejku nawet nie wiemy jak ci dziękować Brad ocaliłeś życie
Bird, dziękujemy ` dziewczyny całe zapłakane rzuciły się na mnie tuląc mnie
` dzięki Brad, ale poradziłabym sobie ` stanęła przede mną z
założonymi rękoma na piersiach marszcząc brwi ` szczerze w to wątpię gdyby nie
ja to byś już była martwa, może byś mi podziękowała?` ` Za co?`` Niech pomyślę
za uratowanie tobie życia?` Byłem już mega zirytowany ` tak Bird należą mu się
podziękowania ` ` niech będzie dziękuje ci wielmożny Bradzie za ratunek, coś
jeszcze mam zrobić? Nie? To super idźmy dalej `
Pink i Cloe szły przodem ja z Bird z tyłu przyciągnąłem do
siebie ` i tak wiem, że jesteś mi wdzięczna ` szepnąłem jej do ucha ` śnisz`
syknęła odwróciłem się do niej przodem pochylając się tak, że dzieliły nas
milimetry ` skarbie chyba zapominasz o naszym układzie? ``Podczas tych
pieprzonych zadań przez radę to mnie nie dotyczy ` ` mylisz się kotku tu też są
ludzie, twoje przyjaciółeczki, więc układ nadal obowiązuje!` `Brad, Bird
idziecie?` `Już idziemy odkrzyknęła ` pocałuj mnie, ` `co czemu ` bo twoje przyjaciółeczki
dziwnie się na nas patrzą a przecież jesteśmy parą a na razie zachowujemy się
jak wrogowie ` hmmm oświecę cię my nimi jesteśmy ` ` może i tak, ale inni nie
muszą o tym wiedzieć, w dodatku, co się stało z tą słodką Bird, jaką byłaś od
imprezy do wczoraj ` ` dałam ci szanse myślałam, że jak cię bliżej poznam to
coś z tego będzie myliłam się ` ` o nie skarbie mnie nie oszukasz dobrze wiem o
sprawie z Trisem, zapomniałaś, że ja mam w garści wszystkich i wszystko, ja
wiem wszystko i powiem ci Jedno będziesz ciągnęła ze mną ten układ, bo tak mi
się podoba a jak nie to twoja przyjaciółka nigdy nie będzie z Trisem, bo to ja
jak wiem mam go ‘’ namówić, ‘‘ aby z nią spróbował nie mylę się?` Uśmiechnąłem
się kpiąco ` nie nie mylisz się, skąd niby to wiesz?!?!? ` Kocie jeszcze raz
powtórzę ja wiem wszystko ` ` chodźcie szybko jesteśmy dopiero w połowie
drogi!` Krzyknęła Cloe` już już ` krzyknęła i z powrotem się do mnie odwróciła
pocałujesz mnie w końcu, bo przecież tak bardzo mnie kochasz ` prychnęła, ` ale
zróbmy to szybko` oplotła swoje ręce wokół mojej szyi przybliżyła się do mnie,
przyciągnąłem ją bliżej siebie tak, że stykaliśmy się klatkami i pocałowała
mnie po paru sekundach chciała się odsunąć, ale jej na to nie pozwoliłem tylko
jeszcze bardziej pogłębiłem pocałunek, ja tu rządzę kochanie i przyznam kocham
się z nią całować ` dobra zakochani dosyć tego idziemy ` podeszły do nas `
przepraszam was dziewczyny stwierdziłam, że nie byłam miła dla niego, więc
chciałam go przeprosić w Trochę inny sposób` przygryzła wargę patrząc mi się w oczy,
przyznam dobrą jest aktorką, bo zachowuje się teraz jakby jej faktycznie na
mnie zależało, szkoda, że to tylko pozory.
` dobra, ale teraz! musimy! Już iść po migdalicie się później
`.
~ jakiś czas później~
Szliśmy nie przerwanie ` dobra zmęczyłam się zatrzymajmy się
na chwilę idziemy już parę godzin, pić mi się chce i jeść muszę odpocząć `Brid
ma rację ja też jestem zmęczona ` Pink powiedziała a Cloe jej zawtórowała.
Siedzieliśmy tak parę minut gapiąc się bez myślnie w ścianę
` a tak właściwie Brad, jakim cudem znalazłeś tam gdzie my i nie ma przy tobie
twoich pachołków ` zapytała się mnie Cloe ` długo by opowiadać, ale w skrócie
spadłem z mostu w wodę, znalazłem ukryty tunel i to było jedyne wyjście, jakie znalazłem,
więc postanowiłem iść puki tylko tunel będzie mi na to pozwalał a i bądź trochę
milsza, bo jeden z tych ‘’ pachołków” ci się podoba i powiem ci coś jeszcze ty
mu się też podobasz ` mrugnąłem do niej, ` co, na prawdę?` Lekko się
zaczerwieniła i oczy zaczęły jej błyszczeć ` zresztą on mi się nie podoba ` `
yhmymmm twoja twarz mówi, co innego ` lekko się zaśmiałem ` ciiiiiiii słyszycie?
Jakby coś się łomotało i szurało ` Pink patrzyła się w głąb tunelu z kąt przyszliśmy,
zaświeciłem tam latarką 100 metrów od nas toczył się szybko głaz ` ooo rada
wysłała nam prezencik radzę wam brać nogi za pas i wiać, bo będziecie pięknie rozwałkowane.
Skręciliśmy w jakiś kolejne rozgałęzienie chwilowo się zatrzymując,
byliśmy zlani potem i mocno zmęczeni ` wow czuje się jakbym przebiegła maraton
` Brid osunęła się po ścianie, wszyscy pokiwaliśmy głowami zgadzając się z nią
nagle coś mignęło mi przed oczami, była to strzała, która wbiła się w ścianę
potem kolejna, która wbiła się tuż nad głową Brid ` uciekajmy z tond szybko
`.Biegliśmy od parę minut a strzały ciągle latały wokół nas, wreszcie zauważyliśmy,
że na końcu tunelu jest światło, przyspieszyliśmy, dziewczyny były parę naście
metrów ode mnie, nagle ból przeszył mi nogę upadłem, kolejna strzała trafiła w
moją rękę, nie mogłem wstać sam, było pełno krwi `pomocy` krzyknąłem, ale z
mego gardła wydał się cichy głos, nie usłyszały mnie, zniknęły mi z oczu, to po
mnie.
`Brad jesteś tam ` zawołała chyba Brid zapaliłem i zgasiłem
latarkę potwierdzając moją obecność, kuląc się przed strzałami podbiega do mnie,
odwróciła się tyłem do mnie zarzuciła moje ręce na jej szyję, podciągając mnie,
wyglądało to trochę jakby chciała wziąć mnie na barana tylko nogi miałem wciąż
na ziemi a ona sama była pochylona w tej tej dziwnej pozycji mając mnie na
plecach zaczęła biec, tylko jedna strzała w nas wcelowała rozcinając policzek
Brid, udało się wydostaliśmy się z tego przeklętego tunelu.
Położyła mnie na plecach, opierając moją głowę na jakimś
kamieniu, zerwała mi oba rękawy mojej koszuli, pobrudzony krwią odrzuciła a
czysty rozdzieliła na dwie części, wzięła ostry kamień rozrywając nogawkę ze
zranioną nogą ` tak bardzo jesteś na mnie napalona Brid? ` Zamknij się na
chwilę próbuje ci opatrzyć rany, więc siedź cicho`, Pink z Cloe przyniosły
wodę, obmyła mi rany( piekło potwornie) robiąc opaski uciskowe z mego rękawa, `
masz napij się dała mi picie ze swojej sakwy ( na reszcie znaliśmy miejsce, aby
je napełnić), położyły się koło mnie .
` dziękuje za uratowanie mnie Brid `złapałem ją za rękę
całując ją `nie ma sprawy jesteśmy kwita ` dobra gołąbeczki my idziemy się rozejrzeć
po tym miejscu dajemy wam chwilę na osobności ` mrugnęła do mnie Pink ciągnąc
za rękę Cloe.
` Naprawdę ci dziękuje, gdy by nie ty to bym nie żył, jesteś
odważna, że po mnie przyszłaś, dlaczego bez nich?` ` Proszę bardzo, przyszłam sama,
bo one bały się strzał, ja się nie bałam już dawno przekonałam się, że życie
trzyma się mnie jak rzep psiego ogona, w dodatku nie mogłam pozwolić, że by to
coś cię zabiło, jeśli ktokolwiek ma cię zabić to tylko ja ` ` też cię kocham
wiesz?` ` Zabawny jesteś doprawdy, nawet z ranami ciężkimi potrafisz ze mnie
drwić`, ` ale przyznaj brakowałoby cię mnie? ` ` Może masz rację nie miałam bym
w tedy, kogo nienawidzić ` zignorowałem ból i przewróciłem się, że górowałem
nad nią, stykaliśmy się nosami, ` ale i tak wgłębi pociągam cię, jesteśmy do
siebie bardzo podobni, nie zaprzeczysz` pocałowałem ją, całowaliśmy się inaczej
czule, ale coraz bardziej pożądliwie, głaskałem jej brzuch, ona jeździła rękoma
po mym torsie, zdjąłem jej bluzkę i całowałem piersi ukryte pod czarnym stanikiem
w grochy, robiąc jej małe malinki, teraz role się zmieniły ona górowała nade mną,
zdjęła mi całkowicie koszule na krótką chwilę ( dla mnie zbyt krótką całowała
mnie, pociągając zębami moją dolną wargę, po czym zaczęła zjeżdżać Swoimi
pocałunkami na mój tors, kreśliła językiem wokół linii mojego idealnie
zbudowanego torsu, ( na, którego pracowałem długo), docierając do linii spodni,
znów schyliła się nade mną ` może tak a może nie, nie bądź taki pewien siebie
kochanie `pocałowała mnie w brodę, ‘ale z jednym możesz mieć rację może i
jesteśmy do siebie podobni` ostatni raz pocałowała mnie i wstała ` ubierz
bluzkę ` rzuciła mi bluzkę ` to pomórz mi byłaś taka chętna do zdjęcia mi jej
to teraz mi pomórz ja mogę mieć pewien problem ` bez słowa podeszła do mnie
pomagając mi założyć, odwróciłem ją do siebie tyłem całując jej szyję i Wyszeptałem
jej do ucha ` i tak będziesz moja, jeszcze się przekonasz ` odwróciła się do
mnie celując jednym paznokciem w moją klatkę ` ty się nigdy nie poddasz? ‘Nie,
ja zawsze zdobywam to, co chce ` ` no tylko żebyś się nie rozczarował, bo ze
mną ci raczej się nie uda ` jeszcze zobaczymy ` wysłałem jej całusa, na co
wywróciła oczami `dasz radę iść?` Postaram się, ale na razie musimy wolno iść
`dobrze`, kiedy odeszła i skręciła w korytarz gdzie poszły jej koleżanki
wreszcie mogłem obejrzeć sobie miejsce, w, którym się znajdowaliśmy było to
pomieszczenie połączone tych dwóch pomieszczeń gdzie byłem wcześniej skały były
zrobione z zastygłej magmy pośrodku było jeziorko ze stalagmitami z sufitu
rosły jakieś dziwne rośliny koloru piasku, usiadłem ostatni raz nadpijając się
wody, zamknąłem oczy opierając się o skałę zasnąłem.
Obudziło mnie szturchanie, otworzyłem oczy, nade mną była
cała trójka ` wstawaj, idziemy `Brid podała mi rękę.
~ parę godzin później ~
Byliśmy głodni, wyczerpani, kończyła się woda i ledwo
trzymaliśmy się na nogach, bardzo bolała mnie noga, ledwo dałem radę iść.
Dotarliśmy do nowego miejsca były tam same lustra, cała powierzchnia była
przykryta lustrami, weszliśmy tam z ziemi w sekundę wysunęło się grube lustra
oddzielając nas od siebie, tworząc lustrzaną ścianę, byłem w potrzasku,
usłyszałem krzyki.
W lustrach ukazało się wszystko, czego się boiłem upadłem,
podciągnąłem nogi, chowając głowę w kolana, znów podniosłem głowę ukazał mi się
mój pies, martwy w tedy jakiś głos dudniąc mi głowie krzyczał, że to moja wina,
to prze zemnie ona umarła `nie to nie może być prawda, to nie przeze mnie,
miałem wtedy 5 lat a ona urwała się ze smyczy, goniłem ją, prawie ją miałem,
gdy wpadła pod samochód`! Zacząłem płakać.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale podniosłem głowę do góry
nie to nie jest prawda, to nie moja wina a wszystko, co widzę nie jest prawdziwe,
kopnąłem szybę, zbijając `to nie jest prawda` zbiłem kolejną, nagle ściany
zaczęły z powrotem wsuwać się w podłogę tworząc korytarz, na końcu było jasno,
poszedłem tam.
Na końcu korytarza czekały na mnie Brid i Pink ` to chyba
był ostatnia przeszkoda, test, sprawdzający twoją odwagę, czekamy jeszcze tylko
na Cloe` powiedziała Brid, po paru minutach wyłoniła się Cloe zapłakana, ale
żywa` to był koszmar, durna rada i ich durne przeszkody ` Wypraszamy sobie my
mamy po prostu przeszkody takie, które mają za zadanie przerzedź was i wybrać
najsilniejszych, ` rozległ się głos ` a teraz zapraszamy na klapę, konie
zadania` udaliśmy się na klapę, która zjechała z góry, weszliśmy na nią,
zgrzytnęła i pomknęła w górę.
Na górze dali nam jeść i pić opatrzyli i zaprowadzili do
tego budynku, z którego nas odesłano w dół tym razem do innego pomieszczenia o
wiele większego.
Patrzyłem na resztę sporo z nas ubyło, ale i tak było więcej
niż się spodziewałem
` koniec zadania, gratulujemy tym, co przeżyli, nie udało
się jednak 50 osobom, ale i tak jesteśmy z was zadowoleni, macie parę dni wolnego
bez zadań, dwa dni bez ćwiczenia zajęć, odpocznijcie, do następnego zadania,
możecie pójść do waszych domów` rada sobie poszła.
Odnalazłem chłopaków byli trochę pokiereszowani, ale
trzymali się na nogach ` stary ty żyjesz `zawołali i rzucili się do uścisku `
nawet nie wiesz jak się baliśmy o ciebie, wracajmy do domu ` powiedział James,
odwróciłem się jeszcze i mrugnąłem Brid, posłałem całusa, poszedłem za nimi, do
swojego łózka, wreszcie odpocznę .
Wow to chyba mój najdłuższy rozdział ,(tak jak i obiecałam
,że będzie dłuższy )piszcie co o nim sądzicie bo bardzo się nad nim starałam :*
Oczywiście jak zwykle świetny rozdział myślałam ze pojawi sie później ale napisalas ze za niedługo wstawisz i jest poprostu nie mogłam się go doczekać jest cudowny. Po prostu❤ fantastycznie piszesz i nwm ile musisz temu czasu poświęcać za pewne dużo💖. Uwielbiam twoje💗 opowiadanie❤ czekam na next.
OdpowiedzUsuńKlaudia M dzięki twoim kom bardzo motywujesz mnie do pisania nowych rozdziałów ♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuń